Forum The Beatles Strona Główna The Beatles
The Beatles
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Historia zespołu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum The Beatles Strona Główna -> Yellow Submarine
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Linda
The Old Group


Dołączył: 10 Mar 2006
Posty: 2209
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Sob 10:26, 18 Mar 2006    Temat postu: Historia zespołu

"Zespół the Beatles powstał na początku II połowy lat 50. W Liverpoolu. John Lennon, właściwy założyciel zespołu (oczywiście grającego w tamtym czasie – od marca 1957 – pod zupełnie inną nazwą – the Quarry Men, od nazwy szkoły, do której chodził młody John: „Quarry Bank High School”), występował z chłopcami, których dziś nazwiska niewiele (jeśli w ogóle cokolwiek) powiedzą najzagorzalszym nawet fanom grupy. Pierwszą znaną postacią w tym jego zespole był wprowadzony doń w sierpniu 1957 (?) bądź w październiku (?) jego miejscowy kolega Paul McCartney, który zaczął od gry na gitarze prowadzącej (aż roiło się wtedy w zespole od basistów). Gdy w lutym następnego roku doszlusował George Harrison, a zaraz potem miejsce kolejnego basisty zajął kolega Lenn ona z Liverpool Art. College Stu Sutcliffe, w zespole grało aż trzech gitarzystów solowych. W owym czasie zespół wykonywał standardy przede wszystkim Lonniego Donegana („Puttin’ on the Style”, „Rock Island Line”, „Cumberland Gap”), ale też wielkie przeboje rock’n’rollowe Presley’a, Gene’a Vincenta, Fatsa Domino czy Buddy’ego Holly’ego. Sutcliffe opuścił kolegów po roku – ujawniająca się choroba przeszkadzała mu w intensywnej pracy; zmarł w Hamburgu w wyniku wylewu krwawego do mózgu, wieziony ambulansem sanitarnym, w ramionach swej dziewczyny – niemieckiej fotograficzki Astrid Kirchherr, w kwietniu 1962. Wtedy funkcje gitarzysty basowego – już na stałe – przejął Paul. A panna Kirchherr odegrała niespodziewanie ważną rolę w historii Beatlesów: to ona wymyśliła te ich pamiętne fryzury.

Tu uwaga co do źródłosłowu nazwy grupy. Spotkałem sporo teorii na ten temat, przytoczę więc w dużym skrócie najbardziej prawdopodobną i jednocześnie świeżo przedstawioną – w I tomie nowiutkiej „Wielkiej Rock Encyklopedii” (Iskry, W-wa 2000) Wiesława Weissa. Dla pierwotnej nazwy – the Beatals, czyli zmienionego wyrazu beetles (żuki) – inspiracją miały być the Crickets („Świerszcze”) Buddy’ego Holly’ego lub nazwa gangu motocyklowego, właśnie the Beetles, z filmu „Wild One” z Marlonem Brando. Lennon, zafascynowany wówczas twórczością literacką beat generation, miał zmienić tę nazwę na the Beatles.

Wróćmy jednak do działalności zespołu na przełomie lat 50. I 60. Największe kłopoty były ze znalezieniem perkusisty, przez ponad pięć lat nie pojawił się nikt naprawdę odpowiedni (jedynie w połowie 1960 na dłużej przystał Pete Best
, syn właścicielki Casbah Coffe Club – Mony Best, klubu, w którym zespół występował na początku 1959) i dopiero przyjęcie 16 sierpnia 1962 Richarda Starkey’a, czyli Ringa Starra, urodzonego w Liverpoolu 7 lipca 1940 perkusisty zespołu Rory’ego Storma – the Hurricanes, ustaliło ostateczny i najsłynniejszy skład najsłynniejszego w historii zespołu młodzieżowego. Ringo, który na ogół określany jest jako ten czwarty w zespole i w ogóle mało doceniany, spełnił w nim nadzwyczaj ważną rolę: jak słusznie zauważa wielokrotnie już przywoływany Gino Castaldo, jego pojawienie się przyniosło zasadniczą zmianę brzmienia Beatlesów, a wkrótce i innych grup brytyjskich. Dotąd każdy szanujący się perkusista, chcący dorównać najlepszym bembniarzom amerykańskim, uderzając w werbel, pozwalał pałeczce odbić się do góry; Ringo przeciwnie – przytrzymywał ja przez moment, co sprawiało charakterystyczną zmianę rytmu, współbrzmiącego odtąd „z rytmem młodzieńczych serc”.
Debiut zespołu w nowym składzie odbył się już dwa dni po dokooptowaniu Ringa w Hulme Hall w Port Sunlight. Zespół zaczął wkrótce zdawać sobie sprawę, że mierzyć bardzo wysoko, pochodząc z prowincji (i to z miasta robotniczego, bez specjalnych tradycji artystycznych) i grając poza Londynem, to sprawa praktycznie przegrana od samego początku. Lennon postawił sprawę jasno i jakby na przekór wszelkim układom: „Jesteśmy pierwszymi gwiazdami klasy robotniczej, które pozostały klasą robotniczą...i wypowiedziały to”. On wypowiedział to po latach, już po rozpadzie Beatlesów, najmocniej jak to tylko możliwe w „Working Class Hero”. Póki co Beatlesi, a za nimi cała plejada liverpoolskich młokosów m. in. z Cillą Black, kwartetem Gerry & the Pacemakers, Billym J. Kramerem, Swinging Blue Jeans, the Fourmost i the Merseybeats wysforowali się bezapelacyjnie na czoło młodzieżowych wykonawców angielskich, lansujących specyficzny gatunek muzyczny – „Mersey sound”, nawiązujący do żywiołowego grania spod znaku Lonniego Donegana, ale jednocześnie o wyraźnej proweniencji amerykańskiej; w końcu Liverpool to miasto, które – z racji swego położenia – zawsze jako pierwsze przyjmowało statki zza Oceanu.

Początki działalności zespołu ograniczały się, rzecz jasna, do rodzinnego Liverpoolu – grali podczas festynów ulicznych, w klubach młodzieżowych, świetlicach robotniczych, a nawet w lokalach striptizowych, przede wszystkim zaś w znanym klubie jazzowym Cavern. Na pierwsze większe tournée wyjechali w maju 1960 do...Szkocji, a za granicę – trzy miesiące później: do Niemiec; ówczesny ich menadżer – Alan Williams załatwił im wtedy „lukratywny” kontrakt na trzymiesięczne występy w hamburskim Top Ten Club. Do nagrania swego pierwszego większego przeboju, czyli do końca 1962, byli tam pięciokrotnie, występując przede wszystkim w Hamburgu, m. in. w słynnym (głównie zresztą z tego powodu odwiedzali Hamburg) Star Clubie. Pierwsze nagrania Beatlesów z października 1960 to właśnie pokłosie ich pobytów w Hamburgu, jednak już niemal nikt dziś nie pamięta ani wytwórni, która wydała ich płytkę (Arnstik), ani wokalisty, który wówczas śpiewał (Lou „Wally” Walters z the Hurricanes), ani nakładu tej płyty (uwaga: kilka egzemplarzy!); znane były jedynie utwory: m. in. „Summertime” G. Gershwina i „Fever” z repertuaru Little Willie’go Smitha, Peggy Lee i Presley’a. Pół roku później jeden z kierowników artystycznych wytwórni Polydor i szef znanej orkiestry tanecznej Bert Kaempfert zaprosił zespół (jeszcze z Bestem) do udziału w sesji i do wspólnych nagrań z dość miernym wokalistą rock’n’rollowym Tonym Sheridanem. Potem na liście brytyjskiej znalazły się dwa spośród tamtych nagrań: „My Bonnie” w wykonaniu Sheridana z Beatlesami w czerwcu 1963 i dokładnie rok później "„Ain’t She Sweet”", śpiewany przez Lennona z kolegami. Zespół wykonywał wówczas najczęściej klasyków rock’n’rolla i rhythm’n’bluesa – Little Richarda, Chucka Berry’ego, Ray’a Charlesa i in. To spośród wykonawców tej właśnie muzyki wywodziły się ich ówczesne wzory; wzory, do których zresztą często wracali i do których wielokrotnie nawiązywali w późniejszych wywiadach i licznych wypowiedziach. Te wzorce miały ogromny i wielostronny wpływ nie tylko na nich, lecz na cały Mersey Sound; wreszcie jedyny Brytyjczyk w tym gronie – wielokrotnie przywoływany Lonnie Donegan (w końcu pamiętajmy, że grupa the Quarry Men, którą założył John Lennon, była grupą skifflową).
W 1961, gdy zespół wrócił z Niemiec i wystąpił w Cavern Club w specjalnie dla nich przygotowanym programie „Welcome Home”, menadżerem zespołu został właściciel dwóch liverpoolskich sklepów płytowych – Brian Epstein; i to był moment prawdziwego „zaistnienia” the Beatles. To Epstein zorganizował grupie w styczniu 1962 próbną sesję nagraniową w znaczącej wytwórni brytyjskiej – Decca, do której sam wybrał kilkanaście najatrakcyjniejszych piosenek (w tym „Like Dreamers Do”, „Hello Little Girl” i „Love of the Loved”, które później stały się szlagierami w innych wykonaniach), to on postawił na umiejętności kompozytorskie Johna i Paula
(choć nie było jeszcze wtedy wyraźnych podstaw ku temu) i zarejestrował ich kilka piosenek, to on zorganizował im debiut radiowy w programie BBC „Teenager’s Turn – Here We Go”, to wreszcie on uparcie przedstawiał te utwory kierownikom artystycznym różnym dużym angielskim firmom fonograficznym, którzy równo i z przekonaniem twierdzili, że zespół nie ma przed sobą większej przyszłości (Dick Rowe, jeden z szefów artystycznych firmy Decca, postawił wtedy zdecydowanie na Briana Poole’a i jego Tremeloesów!); spodobał się dopiero George’owi Martinowi z Parlophone, małej filii EMI, który stał się drugą najważniejszą osobą w historii Beatlesów jako ich muzyczny profesor, aranżer i producent nagrań, czasem jako piąty muzyk, a zawsze – prawdziwy przyjaciel. Przy jego wydatnej współpracy zespół nagrał swój pierwszy singiel z piosenką "„Love Me Do”" (strona B „P. S. I Love You”). Utwór zaistniał, lecz nie zrobił furory. Dopiero cztery następne kawałki – „Please Please Me” (strona B „Ask Me Why”), "„From Me to You”", "„She Loves You”" i „I Want to Hold Your Hand” – stały się nieprawdopodobnymi światowymi przebojami. Proste, ale w pełni autentyczne teksty, umiejętne przeniesienie typowych elementów muzyki rock’n’rollowej (umiejętne i śmiałe – ten gatunek tracił wówczas wyraźnie na popularności) do nowej brytyjskiej muzyki młodzieżowej, zupełnie niespotykane opracowanie partii wokalnych śpiewanych przeważnie wspólnie przez całą czwórkę bardzo dynamicznie, ale i niezwykle melodyjnie, z leciutkim ukłonem w stronę murzyńskich grup soulowych, odejście od coraz bardziej męczącego stereotypu „perfekcyjności pod każdym względem” ówczesnych piosenek na rzecz ich spontanicznego wykonania doprowadziło do całkowitego przewrotu w dotychczasowym świecie muzyki popularnej. Grupa była gotowa do wydania swego pierwszego longplay’a, co też stało się w lutym 1963. Płyta „Please Please Me”, aczkolwiek nie zadowoliła wszystkich, głównie z powodu zbytniego tonowania aspiracji rock’n’rollowych całej czwórki, była jednak wielkim sukcesem komercyjnym i stała się przepustką do wielkiej kariery zespołu. Potwierdzała też znane z wielu wypowiedzi ich zauroczenie czarną muzyką, czego świadectwem były unowocześnione wersje "Anna" Arthura Alexandra, "Twist & Shout" the Isley Brothers czy "Boys" the Shireless. Warto zwrócić uwagę na nią uwagę, jak i na wszystkie hity z tamtego okresu i porównać je z ostatnią płytą i nagraniami w stylu "Strawberry Fields Forever" i "I'm Walrus", aby uzmysłowić sobie, jaką niewiarygodną drogę przeszedł zespół od grania rock'n'rolla w stylu Carla Perkinsa do pełnego niezwykłej symboliki i eksperymentów artystycznych zjawiska muzycznego; trudno wprost uwierzyć, że muzycy, którzy nagrali "Please Please Me" i "Abbey Road" to ten sam zespół. Tu okazja, aby słów kilka powiedzieć o źródłach jego muzyki; właściwie tylko do trzeciego, wydanego na początku lipca 1964 albumu "A Hard Day's Night"
, można je wyraźniej dostrzec. Przede wszystkim byli to najwięksi wykonawcy rock'n'rollowi z Elvisem, Buddym Hollym, Genem Vincentem i Little Richardem, rhythm'n'bluesowi z Chuckiem Berrym na czele, a nawet soulowi, żeby wskazać wspomnianego wcześniej A. Alexandra; z zespołów, których muzyczne ślady dostrzeżemy u Beatlesów, można wymienić przede wszystkim the Everly Brothers.

Cały rok 1963 to nieprzerwane bezprecedensowe pasmo sukcesów, potwierdzane kolejnymi płytami, coraz doskonalszymi (np. wprowadzanie wielośladowego zapisu dźwięku) i coraz ciekawszymi (dojrzalsze teksty i duże zróżnicowanie gatunków muzycznych – od żarliwego rock’n’rolla do lirycznych ballad). Wystarczy tylko przypomnieć z jakimi sławami grupa koncertowała w pierwszym półroczu 1963: w luty, z wciąż jeszcze popularną Helen Shapiro, w marcu i kwietniu jako główna gwiazda wieczoru wraz z Tommym Roem i Chrisem Montezem, w kwietniu Delem Shannonem i nieco później z samym Cliffem Richardem i Shadowsami. Grupa szybko zaczęła odchodzić od opracowań piosenek obcych, wśród których dominowały utwory rock’n’rollowe, rhythm’n’bluesowe i soulowe, zasadzając swój repertuar wyłącznie na własnej twórczości; od trzeciego albumu – „A Hard Day’s Night”, stało się to właściwie regułą. W tym okresie popularność Beatlesów osiągnęła szczyty, do jakich nikt w muzyce młodzieżowej dotąd nie doszedł. Niegroźne, na szczęście, szaleństwa na ich punkcie, każdorazowe akty histerii podczas koncertów, a nawet wobec ukazania się któregokolwiek z członków grupy, niesłychany entuzjazm, z jakim przyjmowana była ich każda płyta i każdy występ, przeszły do historii pod nazwą beatlemanii – nazwą, którą przekształcano odtąd dla podobnych, choć nigdy tak silnych, przejawów popularności innych artystów (nb. słowo to pojawiło się po raz pierwszy w prasie brytyjskiej 14 października 1963 po sparaliżowaniu przez fanów ruchu wokół London Palladium, w którym dzień wcześniej odbywał się koncert zespołu, transmitowany zresztą na żywo przez ATV).
Najkrócej mówiąc, zjawisko to należy określić jako zjednoczenie młodzieży niemal całego świata wokół tej samej muzyki, mody, sposobu bycia i obyczaju. Ówczesnym apogeum uznania, jakim się cieszyli, był ich występ miesiąc później w londyńskim Prince of Wales Theatre m. in. przed... Królową Matką, księżniczką Małgorzatą i lordem Snowdonem; wówczas to Lennon wypowiedział szokujące dla wielu Anglików słowa: „Po następnym numerze ci z tańszych miejsc mogą bić brawa, pozostali niech potrząsają swymi klejnotami”.
Beatlemania dotarła również do Ameryki, która dotąd bardzo oszczędnie przyjmowała sukcesy artystów zza oceanu, Anglików nie oszczędzając. Ich symboliczny akt muzycznego podboju Nowego Świata określono jako „British invasion”; był zresztą pierwszym z licznych w latach 60. „najazdów” artystów brytyjskich na Amerykę. Tournée zespołu po Stanach i Kanadzie w sierpniu i wrześniu 1964 to sukces bez precedensu w historii tamtejszego show-bussinesu; występowali wtedy przy nieprawdopodobnym aplauzie i przy pełnej widowni w 23 miastach – od Cow Palace w San Francisco i Convention Centre w Las Vegas, przez Hollywood Bowl w Los Angeles, Forest Hills w Nowym Jorku i International Amphitheatre w Chicago, na Maple Leaf Gardens w Toronto i Municipal Stadium w Kansas City kończąc. Ameryka została wstrząśnięta; kraj, który stworzył rock’n’rolla, dał się zawojować „naśladowcom” z Europy! W lutym 1965 the Record Industry Association of America ogłosiła, że w poprzednim roku tylko osiem singli otrzymało status złotej płyty, ale wśród nich aż cztery należało do Beatlesów: "„I Want to Hold Your Hand”" (i to była najlepiej sprzedająca się „45-ka” w Stanach), „Can’t Buy Me Love”, "„A Hard Day’s Night”" i "„I Feel Fine”". Pół roku później, 15 sierpnia, zespół wystąpił przed największą, jak dotąd, publicznością – przed 56 tysiącami fanów w nowojorskim Shea Stadium. Elvis Presley oświadczył, the Beatles są – obok Stonesów – jego ulubionym zespołem, a sama wielka Ella Fitzgerald nagrała swoją wersję "„Can’t Buy Me Love”". W marcu 1967 podczas dorocznej uroczystości the National Academy of Recording Arts & Sciences otrzymali dwie nagrody Grammy (spośród ośmiu nominacji): dla najlepszej piosenki – „Michelle” i dla najlepszego wykonawcy piosenki – Paul McCartney w „Eleanor Rigby”."


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Linda dnia Nie 12:17, 17 Cze 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 12:07, 18 Mar 2006    Temat postu:

Ooo... super, coś dla mnie The Beatles w pigułce... Wesoly
Powrót do góry
Linda
The Old Group


Dołączył: 10 Mar 2006
Posty: 2209
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Sob 21:56, 18 Mar 2006    Temat postu:

dokładnie Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Nie 10:38, 17 Cze 2007    Temat postu:

fajnie, dużo ciekawostek, Dzięki! Wesoly
ale ta historia jakby jakas niedokończona czy coś? Mruga
Powrót do góry
AnkaJnk
Back in ZSSR


Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 2583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: z Piątku :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:40, 08 Sty 2009    Temat postu:

No historia moze i niedokonczona ale za to super przedstawiona:) az normalnie pochwalilam ten post Jezyk dzieki za takie ciekawostki Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pinio65
Run for your life


Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Bolesławiec
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 5:32, 15 Lis 2010    Temat postu: Chronologia The Beatles

Zapraszam na stronę w tlenie o2.pl
Wystarczy wejść w pocztę i w wiadomościach jest chronologia The Beatles oraz część światowej dyskografii The Beatles.

login - pinio1965.1965
hasło - thebeatles
Miłej lektury.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum The Beatles Strona Główna -> Yellow Submarine Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin